czwartek, 1 lutego 2018

(1.) Pierwsze lanie

Gorący, czerwcowy dzień dłużył się niemiłosiernie wszystkim uczniom Szkoły Podstawowej nr 3, nie tylko tym z klasy VI A, do której należałem. Ja, przeciętny 12-latek, radośnie odliczający już ostatnie dni do upragnionych wakacji. Właśnie trwała druga lekcja tego dnia – geografia – i wszyscy niecierpliwie oczekiwali, aż nauczycielka odczyta pod koniec zajęć, komu jaka ocena „wychodzi” na koniec roku. Dla mnie był to nerwowy moment – od tej oceny zależało będzie, czy uzyskam średnią uprawniającą do otrzymania świadectwa „z paskiem”. Właściwie wszystkie pozostałe stopnie już znałem i szybko obliczyłem, że „czwórka” z geografii zagwarantuje mi średnią 4,80, a dzięki temu właśnie świadectwo z wyróżnieniem. Zależało mi na tym ogromnie. Od początku szkoły byłem jednym z najlepszych uczniów w klasie, zawsze miałem świadectwo z paskiem, nagrody książkowe, dyplomy, pochwały… Tym razem jednak na początku semestru trochę się rozleniwiłem, wpadło kilka słabszych ocen, potem jakoś nie było okazji, aby je poprawić i teraz wymarzona „czwórka” zawisła na włosku. Głupio byłoby mieć praktycznie same piątki na świadectwie i tą jedną „tróję”. Pocieszałem się, że w razie czego pójdę indywidualnie „zdawać” materiał i jakoś to będzie.
W końcu nauczycielka – pani Iwona – otworzyła dziennik i zaczęła wyczytywać propozycje ocen końcowych. Czas dłużył mi się okropnie i gdy wreszcie dotarła do mojego nazwiska – tak jak pesymistycznie zakładałem – usłyszałem złowrogie słowo „dostateczny”. Zaraz po dzwonku na przerwę, gdy wszyscy opuścili klasę, podszedłem do pani Iwony i zapytałem o szansę na „czwórkę”. Spojrzała uważnie w dziennik, a po chwili pokazała mi rządek moich ocen z tego semestru: 3, 2, 2, 3+, 5, 3. Wszystkiemu winien ten koszmarny początek semestru.
- Przykro mi, Tomek, ale z tych ocen za nic w świecie nie da się wystawić czwórki – powiedziała spokojnie – Owszem, na półrocze miałeś czwórkę, ale ten semestr poszedł ci bardzo źle…
Zacząłem prosić o szansę, błagać, mówiłem, że zrobię wszystko, że przyjdę zdać materiał, choćby i z całego roku… Pani Iwona przyjrzała mi się badawczo, a potem powiedziała:
- Dobrze, zastanowię się. Przyjdź tu do mnie po lekcjach.
Przez resztę dnia nie mogłem się już skupić na innych zajęciach, wiedząc że w tej chwili ważą się losy mojego świadectwa. Owszem, brak wyróżnienia to niby żadna tragedia, ale w tamtym momencie to była dla mnie sprawa niemal życia i śmierci. Z bijącym sercem poszedłem po lekcjach na drugie piętro, gdzie mieściła się pracownia geografii. Właśnie wychodzili ostatni uczniowie siódmej klasy. Pani Iwona siedziała przy biurku, gdy podszedłem podniosła głowę i spojrzała na mnie.
- Ach, jesteś – powiedziała odkładając kalendarz, w którym coś notowała – Myślałam sporo o twojej prośbie. Zawsze byłeś bardzo dobrym uczniem, doceniałam twoją pracę i zaangażowanie.Wiem też, że twoje słabsze oceny w tym roku nie wzięły się z braku wiedzy, tylko z nieodpowiedzialności i lenistwa. Wychodzę z założenia, że szkoła powinna uczyć nie tylko faktów, ale również postaw i odpowiedzialności. A tego nie zawsze da się nauczyć z książek. Czasami trzeba się tego nauczyć na własnych błędach, na własnej skórze. Dlatego postanowiłam, że dam ci szansę. Ale teraz wszystko zależeć będzie od ciebie. Jeśli zgodzisz się, abym wymierzyła ci zasłużoną karę za twoje lenistwo, pozwolę ci napisać test z tego półrocza, i jeśli napiszesz go na czwórkę, postawię ci czwórkę.
- Oczywiście, zgadzam się! – niemal wykrzyknąłem z radości usłyszawszy, że jednak nie wszystko stracone. I tylko dla formalności zapytałem, jaką karę ma na myśli.
- Lanie. Dostaniesz porządne lanie po tyłku…
Zamarłem. Nagle cała moja euforia wyparowała. Nie wiedziałem, co o tym myśleć. Jak to lanie?! Ja, jeden z najlepszych uczniów, zawsze porządny, grzeczny, dobrze wychowany? Rodzice nigdy mnie nie bili, takie sceny znałem tylko z opowieści… Nie wiedziałem, czy to bardzo boli, jak się wtedy czuje, nie miałem o tym pojęcia.
- Niestety, za nieodpowiedzialność czasami trzeba zapłacić wysoką cenę – pani Iwona przerwała moją gonitwę myśli – Ale decyzja należy do ciebie. Jeśli się zdecydujesz, przyjdź do mnie do mieszkania jutro ok. 17.00. Wiesz, gdzie mieszkam, prawda? No, a jakby ktoś pytał powiedz, że idziesz do mnie na korepetycje. Jeśli przyjdziesz, za tydzień o tej porze możesz napisać test. Jak się nie pojawisz, stawiam ci ocenę dostateczną.
Ciężko było mi się pogodzić z takim rozwiązaniem, ale decyzję właściwie już podjąłem. Wiedziałem, że pani Iwona nie zmieni zdania, a zależało mi na tej czwórce jak na niczym dotąd. Tylko te upragnione wakacje nagle jakoś bardzo się oddaliły, ba, czas do tego następnego dnia ogromnie się dłużył. Mimo, że było gorąco, ubrałem długie dżinsy i najlepszą koszulkę, a gdy zegar wskazał 16.30 wyszedłem z domu i krokiem skazańca powlokłem się na osiedle, gdzie mieszkała nauczycielka geografii. Miałem naiwną nadzieję, że może jednak się rozmyśliła, że może od razu da mi test, że może powie, że tylko żartowała. Nie, nie ona. Była na to zbyt zasadnicza…
Ani się obejrzałem, a już pukałem do drzwi jej mieszkania. Otworzyła, przywitała mnie uprzejmie i zaprosiła do środka. Gdy zdjąłem buty, poprowadziła mnie do dużego pokoju, bardzo przytulnie urządzonego.
- Doceniam to, że jednak odważyłeś się i przyszedłeś. Ale jeśli chcesz, jeśli nie czujesz się pewnie, to jeszcze się możesz wycofać.
Pokręciłem głową, nie mogąc wydusić z siebie słowa.
- Dobrze - powiedziała – A teraz posłuchaj: musisz wytrzymać lanie do końca, inaczej nie pozwolę ci pisać testu. Możesz krzyczeć, płakać, ale nie wolno ci się ruszyć, ani zasłaniać rękami pupy, bo wówczas przerywam lanie i wracasz do domu.
Skinąłem głową, że rozumiem. W ogóle chciałem, żeby to już się jak najszybciej skończyło. Ale gdy usłyszałem następne polecenie, niemal zapragnąłem uciec.
- Rozepnij spodnie - powiedziała pani Iwona.
Wiedziałem, że już nie ma odwrotu, dlatego posłusznie zrobiłem, o co prosiła.
- A teraz oprzyj się o ten stół i wypnij pupę.
Podszedłem do drewnianego mebla i zaparłem się mocno rękami. Pani Iwona zsunęła mi dżinsy poniżej kolan. A następnie… to samo zrobiła z moimi majtkami. Myślałem, że umrę ze wstydu. Nie spodziewałem się, że to lanie będzie na goły tyłek, chociaż teraz byłem zły na siebie, bo mogłem jednak to przewidzieć. Ale już było za późno… Ja, jeden z najlepszych szóstoklasistów, stałem teraz w domu mojej nauczycielki geografii z wypiętą gołą pupą…
Dopiero po chwili zauważyłem leżącą na stole solidną drewnianą linijkę. Pani Iwona wzięła ją do ręki i powiedziała jeszcze:
- Dostaniesz nią 30 razy. Myśl teraz o swoim lenistwie, mam nadzieję, że to cię czegoś nauczy na przyszłość, bo naprawdę jesteś zdolnym chłopcem i szkoda, abyś zmarnował swoje możliwości.
Nie byłem jednak w stanie skupić się na swojej przyszłości ani na swoim lenistwie. Myślałem tylko o jednym. O tym, że moja nauczycielka ogląda mój goły tyłek, że zaraz będzie…
W tym momencie linijka ze świstem opadła na mój lewy pośladek. Poczułem pieczenie i cicho jęknąłem. A więc to tak się czuje – pomyślałem, ale zdążyłem pomyśleć tylko tyle, bo kolejne razy spadały na mój gładki, chłopięcy tyłek w regularnych odstępach. Pani Iwona wymierzała solidne, mocne uderzenia, a ja czułem jak moja pupa robi się po każdym z nich coraz bardziej gorąca. Bolało coraz bardziej, miałem dość, chciałem uciekać, ale bałem się nawet poruszyć, żeby nauczycielka nie uznała tego za powód do przerwania lania. Zacisnąłem więc tylko dłonie na krawędzi stołu i w przerwach między uderzeniami powtarzałem sobie, że muszę wytrzymać, skoro doszedłem już tak daleko. Po 15.uderzeniu pani Iwona przerwała. Bez słowa poprawiła moją pozycję, rozsuwając trochę moje nogi i jeszcze bardziej mnie pochylając, tak żeby tyłek był bardziej wypięty. I znowu zaczęła bić. Jeszcze mocniej. Teraz już nie syczałem z bólu. Po każdym uderzeniu linijki z moich ust wydobywało się głośne „aach!”. Nauczycielka była jednak nieubłagana, wymierzała regularnie kolejne – coraz mocniejsze jak mi się zdawało – razy. Głośny plask i w tej samej sekundzie mój jęk bólu. Gdy do końca zostało już tylko kilka, zacząłem się cały trząść. Nie wiem czy z bólu, strachu czy upokorzenia. Wreszcie ostatnie uderzenie spadło na moją pupę. Pani Iwona odłożyła linijkę, a po chwili powiedziała spokojnie, że mogę się ubrać. Drżącymi dłońmi naciągnąłem na obolały tyłek majtki i spodnie. Pani Iwona powiedziała, że bardzo docenia to, że wytrzymałem, bo to było naprawdę solidne lanie. Nie pamiętam już co wtedy odpowiedziałem, pożegnałem się i zbiegłem po schodach czerwony na twarzy jak burak. Było mi niedobrze, nawet nie pamiętam kiedy znalazłem się w domu. Dopiero po kilku godzinach odważyłem się spojrzeć na moją pupę. Była pokryta czerwonymi pasami, ale nie wyglądało to tak źle, jak sobie wyobrażałem.
Balem się tylko, jak będzie wyglądać pierwsze po laniu spotkanie z panią Iwoną. Niepotrzebnie. Nie dała po sobie poznać, że brała udział w tak upokarzającej dla mnie chwili, że biła mnie po gołym tyłku. Nawet uśmiechnęła się przyjaźnie. A test napisałem na czwórkę z plusem
 (pierwotnie opublikowany na blogu szkolne-lanie.blog.onet.pl dnia 01.12.2011)

1 komentarz: