Zadzwoniliśmy guzikiem przy bramie i furtka natychmiast się otworzyła. Piotrek czekał na nas w przedsionku swojej willi. Beata uśmiechnęła się i przedstawiła, ale chłopak spojrzał na nią jak na coś wyjątkowo odrażającego, zamknął drzwi i pokazał nam, żebyśmy poszli za nim. Wspięliśmy się po schodach i dotarliśmy do pokoju Piotrka. Tam usiadł na łóżku i wyszczerzył zęby w złośliwym grymasie.
- Już myślałem, że nie przyjdziecie - rzucił, po czym zadrwił - Jaka piękna para! Dupczycie się?
- A co cię to obchodzi?! - wyrwało mi się, zanim zdążyłem przemyśleć konsekwencje
- Oj, Tomek, Tomek... - Piotrek powoli dźwignął się z łóżka - Jeszcze jedna taka odzywka i możecie zapomnieć o forsie. A obchodzi mnie to, bo wciąż nie wiem czego sobie zażyczyć w zamian za te pieniądze. Może bym tak pożyczył sobie twoją dziewczynę i ją przeleciał na twoich oczach, co? Podoba ci się taka perspektywa?
Zagryzłem wargi, żeby ponownie mu nie odpowiedzieć jakoś ostro, co pozbawiłoby nas pewnie szans na upragnioną pożyczkę. Nagle odezwała się jednak najmniej spodziewana osoba.
- To ja potrzebuję tych pieniędzy, a nie Tomek - powiedziała spokojnie Beata - Zgubiłam banknoty, którymi miałam zapłacić za kolonie mojej młodszej siostry. Dzisiaj mija termin wpłaty. Jeśli możesz mi je pożyczyć, będę ci bardzo wdzięczna i zrobię wszystko, żeby ci je oddać jak najszybciej.
- Nie obchodzi mnie to, na co ci te pieniądze - mruknął Piotrek - I nie chcę ich z powrotem, myślałem, że ci powiedział. Niewiele stracę, a chcę zyskać dobrą zabawę, jak już Tomek sam do mnie przyszedł.
- Posłuchaj, Piotrek... - odezwała się znowu Beata - Nie wiem co jest między tobą a Tomkiem, ale to ja potrzebuję tych pieniędzy. Tomek przyszedł do ciebie ze względu na mnie. Teraz jestem też ja. Jeśli mam coś dla ciebie zrobić, to mów. Jeśli chcesz coś ze mną zrobić, to... zrób. Ale nie oglądaj się na to, co najbardziej zaboli Tomka. Tomek nie ma tu nic do rzeczy.
Po tych słowach zaległa dłuższa cisza. Piotrek wpatrywał się w Beatę nieprzyjemnym spojrzeniem, w końcu wstał i podszedł do niej. Tak blisko, że jego twarz znalazła się o kilka centymetrów od twarzy Beaty. Dziewczyna machinalnie cofnęła się o krok.
- Tomek ma tu bardzo dużo do rzeczy - powiedział powoli Piotrek - Nie wiesz co jest między mną a nim? Tego też ci nie powiedział? Jak na małżeństwo - zaśmiał się szyderczo - to coś mało ze sobą rozmawiacie...
- Piotrek, daj spokój - odezwałem się wreszcie
- Dlaczego? - syknął - Twoja dziewczyna powinna się dowiedzieć co się między nami... wydarzyło. Nie sądzisz?
- To nie ma z tym nic wspólnego - powiedziałem
- Ma, bardzo dużo - Piotrek podniósł głos - Od tej ostatniej zielonej szkoły marzę tylko o zemście.
- O zemście? - prychnąłem - Za co? Za tę sytuację w kiblu?
- Też - rzucił Piotrek i odwrócił się ponownie do Beaty - A ty posłuchaj, to dowiesz się czegoś o swoim chłopaku. Na zielonej szkole mieszkałem w pokoju z nim i z jeszcze jednym kretynem. Pewnego dnia ktoś rozbił jakąś gablotę na korytarzu. Nikt się nie przyznał, a wychowawczynię to bardzo wkurwiło. Powiedziała, że skoro nie ma winnych, to wylosuje po jednej osobie z każdego pokoju i ukarze tylko tę jedną osobę, bo na wszystkich szkoda jej czasu. Zgadnij, kogo wylosowała z naszego pokoju. No, zgadnij!
- Ciebie? - powiedziała Beata szeptem
- Brawo - prychnął Piotrek - Nikt mnie nigdy tak nie upokorzył jak ta krowa i oni dwaj...
- My z Rafałem?! - krzyknąłem - A co niby mieliśmy zrobić? Wziąć winę na siebie? My też nie strzaskaliśmy tej gabloty, byliśmy równie niewinni jak ty!
- Mogliście zamknąć oczy, odwrócić się, jak już mnie wylosowano - Piotrek był czerwony na twarzy ze złości - Ale nie! Wy sobie spokojnie siedzieliście i wgapialiście się jak ja dostaję lanie na gołą dupę!
- Eee... - zabrakło mi argumentu, bo trzeba było przyznać, że nigdy nie spojrzałem na tę sytuację w ten sposób
- Eee? Tylko na tyle cię stać? Ciebie i Rafała zresztą też - rzucił Piotrek - Nim się już zająłem, myślałem że z tobą będzie mi trudniej, bo podobno jesteś inteligentny, a tu nagle sam przychodzisz mi do domu. Zemsta będzie słodka, jak to mówią. Zwłaszcza, że przychodzisz ze swoją dupą... to znaczy, przepraszam - zadrwił - Z dziewczyną.
Kolejna, złowieszcza cisza zaległa w pokoju Piotrka. Tym razem przerwała ją Beata.
- Załatwiajcie sobie swoje sprawy między sobą - powiedziała gniewnie, aż sama chyba zaskoczona swoim przypływem odwagi - A ty, Piotrek, jeśli możesz mi pomóc z tymi pieniędzmi, to zróbmy to jak najszybciej, bo za dwie godziny muszę je wpłacić w urzędzie. Dam ci... siebie i rób ze mną co chcesz, ale niech Tomek nie musi na to patrzeć. To chyba dobry układ?
- Nie, Beata! - krzyknąłem, gdy dziewczyna zaczęła odpinać swój pasek od spodni
- Tomek, daj spokój! - powiedziała stanowczo - Też mi się to nie podoba, ale nie mam innego wyjścia.
- Kłócicie się jak stare małżeństwo - zadrwił Piotrek, po czym zwrócił się do Beaty - A ty zostaw te spodnie. Nie podobasz mi się i nie chcę cię ruchać, chciałem tylko pomęczyć twojego chłopaka psychicznie.
- To co mam zrobić żebyś mi pożyczył te pieniądze? - zapytała zbita z tropu Beata
- Masz usiąść na swojej tłustej dupie i patrzeć - prychnął Piotrek
- Patrzeć na co?
- Na to, jak odbieram od twojego chłopaka zapłatę za to, co mi zrobił na zielonej szkole.
- Że co?! - zapytaliśmy oboje z Beatą
Piotrek tymczasem poszedł do swojej szafy, wysunął z niej jedną z szuflad, chwilę w niej pogrzebał i wyjął z niej skórzany pasek. Złożył go na pół i podszedł do mnie.
- Przecież od początku mówiłem ci, o co mi chodzi - wycedził - Myślałem, że jak się ma drugą średnią w klasie, to się coś tam rozumie po polsku. O zemstę mi chodzi, debilu! Patrzyłeś się jak ja dostaję lanie na gołą dupę, to za chwilę sam zobaczysz jak to jest po drugiej stronie. Klękaj przy łóżku, ściągaj gacie i wypnij dupsko!
Zamurowało mnie. Zupełnie nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy, chociaż trzeba przyznać, że Piotrek tak to wszystko poprowadził, żeby nas z Beatą zupełnie skołować... Jeszcze niedawno byłem gotów zrobić chyba wszystko, żeby zdobyć te pieniądze dla niej, ale teraz - gdy ta perspektywa przybrała realną postać - zawahałem się.
- Zlej mnie zamiast jego - wtrąciła się Beata - Na goły tyłek, zniosę wszystko, sto pasów!
- Już ci mówiłem - odpowiedział jej Piotrek niemal uprzejmie - że nic do ciebie nie mam i w ogóle mnie nie interesuje żadne karanie ciebie, dupczenie i tak dalej. Ale jak chcesz coś zrobić, to przekonaj swojego narzeczonego, żeby wykonywał moje polecenia, bo inaczej nici z tej forsy dla ciebie. Masz minutę, inaczej wypad z mojego domu i więcej się tu nie pokazujcie!
Beata podeszła do mnie, a jej oczy zaszkliły się
- Tomek... - wyszeptała - Nie musisz...
- Nie, w porządku - powiedziałem pewnie - Obiecałem, że zrobię wszystko, żebyś zdobyła te pieniądze.
- Ale ja nie chcę... nie tak...
- Wzruszające - zadrwił znowu Piotrek - Dwadzieścia sekund...
- Już zdecydowałem - rzuciłem od razu, po czym rozpiąłem spodnie i zsunąłem je do kolan. Potem uklęknąłem przy łóżku i zsunąłem tak samo majtki.
- Wypnij dupę! - rozkazał Piotrek, wciągając głośno powietrze przez nos. Celebrował każdą sekundę swojej "zemsty".
Wykonałem jego polecenie, a Beata w tym czasie usiadła na łóżku tuż obok miejsca, gdzie klęczałem w tej upokarzającej pozycji. Piotrek nie oponował. Zanim zdążyłem się przyzwyczaić do nowej sytuacji, pierwszy pas spadł na mój tyłek. Piotrek był drobnej budowy i nie podejrzewałem go o to, że może mieć tyle siły w rękach. Bo ten pas naprawdę zabolał. Syknąłem z bólu, a wtedy Beata chwyciła moją dłoń i trzymała ją już przez cały czas.
Tymczasem Piotrek wpadł w amok. Rżnął pasem moją gołą pupę aż trzaskało. Świst pasa i uderzenie, świst i kolejne, bez chwili oddechu. Dawno nie dostawałem tak mocnego lania. Ostatni raz chyba od ojca Darka - chłopaka, którego stłukłem na kwaśne jabłko, bo drwił ze mnie podczas lekcji wf-u. Po dwudziestu mocnych pasach Piotrek nagle przerwał lanie.
- Musi mi ręka odpocząć, bo to jeszcze nawet nie połowa - wyjaśnił
Wtedy Beata przysunęła się do mnie i zaczęła masować swoimi dłońmi mój zbity tyłek. Dopiero wtedy poczułem, jak bardzo boli, ale jednocześnie było w tym coś... przyjemnego. Aż z przodu między nogami poczułem znajomą "sensację".
- Wystarczy tych pieszczot - przerwał jej Piotrek - Jedziemy dalej.
- Wytrzymasz, kochanie - szepnęła mi do ucha Beata, odsuwając się na przepisową odległość, a ja poczułem, że po tych słowach wytrzymałbym nawet dwieście pasów.
Ponownie ścisnęła moją dłoń, a Piotrek zabrał się do pracy. Kolejne pasy siekły mój tyłek, ale już z mniejszą mocą. Bolało nadal jak cholera, ale jednocześnie czułem, że Piotrek traci siłę. Po trzydziestym w sumie pasie, ponownie zrobił sobie krótką przerwę. Potem wlepił mi jeszcze dziesięć pasów, a ja przy każdym jęczałem z bólu, trochę przesadnie, żeby zrobić na nim wrażenie, ale też w jakiś sposób przynosiło mi to ulgę. Czterdziesty pas był ostatni, a Piotrek ciężko westchnął i usiadł na krześle, szybko oddychając. Chłopak miał naprawdę kiepską kondycję, jeśli taka aktywność tak go zmachała. Tymczasem Beata przytulała mnie i znowu masowała mój tyłek, który pulsował z bólu.
- Mogę się ubrać? - zapytałem jak najgrzeczniej potrafiłem
- Na razie tak - mruknął Piotrek
- Na razie?! Co to znaczy? - wypaliła Beata
- Będzie jeszcze... druga część zemsty - wystękał Piotrek, ale powoli już wracał chyba do sił
- Dru... druga... część? - wydukałem - Dalsze lanie?
- Nie, lanie już mamy z głowy. Ale na zielonej szkole upokorzyłeś mnie dwa razy, nie pamiętasz?
- Chodzi ci o sytuację w kiblu? - jęknąłem
- Tak, opowiedz swojej dziewczynie o tym też. No dalej! - krzyknął
- Eee... byłem pewny, że to Piotrek nakablował nauczycielkom, że Rafał palił papierosy w korytarzu a ja go pilnowałem. Nauczycielki nas nakryły i obaj z Rafałem dostaliśmy w dupę. Więc poszedłem szukać Piotrka... i... i znalazłem go w łazience...
- Jak siedziałem na kiblu! - krzyknął znowu Piotrek - I co? Mów dalej!
- No i... - zawahałem się - Trochę mu nagadałem, poszarpałem, a potem... Potem zabrałem mu rolkę papieru... - dodałem ze wstydem
- Taa... - dodał Piotrek - A najlepsze jest to, że nie miał racji, bo to nie ja nakablowałem nauczycielkom, że ten pajac Rafał pali fajki w korytarzu.
- Naprawdę? - Beata spojrzała na mnie ze zdziwieniem - Tomek, oskarżyłeś kolegę nie mając dowodów? To prawda co on mówi?
- Noo... tak - przyznałem - Byłem pewny, że to on, ale nie na sto procent... Zdenerwowałem się i nie myślałem logicznie...
- Jak mogłeś? - powiedziała Beata pełnym zawodu tonem
- Ojej, czyżby rozwód się szykował? - Piotrek wrócił do drwin - Ale potem sobie to wyjaśnicie. Teraz czas na drugą i ostatnią część mojej zemsty. Potem dostaniecie swoje pieniądze.
- Co mam zrobić? - zapytałem ciężko
- Nie domyślasz się jeszcze? - Piotrek znowu celebrował każde słowo - Dokładnie to samo, co mi zrobiłeś tam, w tym kiblu. Zaraz pójdziemy do łazienki, siądziesz na klopa i zrobisz kupę, ale po papier będziesz się musiał przespacerować z brudnym dupskiem tak, jak ja wtedy...
- Eee... z tym może być problem - powiedziałem spokojnie - Dzisiaj rano zrobiłem już... I przynajmniej do jutra już nic więcej nie dam rady.
- Co?! - Piotrek wyglądał, jakby jego misterny plan właśnie w całości się zawalił - Ale...
- Mówię poważnie, przysięgam - dodałem - Usiądę na kiblu, skoro ci tak zależy, ale mogę tam siedzieć do wieczora, a nic z tego nie będzie... Piotrek, ja cię naprawdę przepraszam za tą akcję na zielonej szkole. Nie powinienem się tak wkurzać i oskarżać cię bez dowodów. Zachowałem się jak ostatni kretyn i jest mi głupio naprawdę. Chętnie bym cofnął czas, ale się nie da. Dlatego wymyśl coś innego, proszę. Zlej mi dupę jeszcze raz. Albo przyjdę jutro i zrobię to, co chcesz, ale błagam, daj dzisiaj Beacie te pieniądze, bo za godzinę musi je wpłacić...
- Nie... ja... tego... to nie tak miało być - Piotrek był kompletnie skołowany, a ja byłem przekonany, że mimo takiego poświęcenia przegraliśmy sprawę na finiszu. Nie zrobię tego, czego ode mnie oczekiwał, więc pewnie nici z pieniędzy...
... i w tym momencie po raz kolejny do akcji wkroczyła Beata.
- A może tym razem ja mogę wziąć tę karę za Tomka? - zapytała pewnie - Ja w pięć minut zrobię to, czego chcesz.
- Eee... no... chyba tak - nadal skołowany Piotrek przytaknął półprzytomnie, a ja nawet nie zdążyłem zaprotestować. Beata tylko spojrzała na mnie w taki sposób, że zrozumiałem, że teraz mam się nie wtrącać. Po chwili w trójkę szliśmy na drugi koniec korytarza. Tam znajdowała się łazienka, nawiasem mówiąc większa niż całe mieszkanie socjalne Beaty i jej rodziny. Dziewczyna dziarsko weszła do środka, Piotrek zatrzymał mnie w progu i zamknął drzwi. Zdążyłem tylko jeszcze dojrzeć jak Beata rozpina i zsuwa spodnie, po czym zostałem sam na korytarzu....
To było dziesięć minut, które wlokły się w nieskończoność. Przez drzwi do łazienki nie miałem szans niczego dojrzeć, więc nasłuchiwałem chociaż jakichkolwiek dźwięków ze środka, ale i z tego nic nie wyszło. Usłyszałem dopiero odgłos spłukiwanej wody, a po chwili drzwi się otworzyły. Wyszła przez nie tylko Beata. Piotrek siedział na krawędzi wanny i patrzył w jakiś punkt na ścianie. Dziewczyna szarpnęła mnie i mruknęła "Spadamy!", a na mój pytający wzrok wyciągnęła z kieszeni trzy pięćdziesięciozłotówki. Chwilowo niczego więcej nie potrzebowałem do szczęścia.
Za chwilę biegliśmy już przez słoneczne ulice naszego miasta, trzymając się za ręce i nie mówiąc ani słowa. Przystanęliśmy dopiero przy ławce na skwerku w pobliżu urzędu, gdzie Beata miała wpłacić te pieniądze. W ułamku sekundy Beata padła mi w ramiona, płacząc i śmiejąc się jednocześnie. Przez kilka minut przytulaliśmy się nadal nic nie mówiąc. W końcu dziewczyna pierwsza przerwała ciszę.
- To cud, ja pieprzę, Tomek, to jest cud, że mamy te pieniądze! - śmiała się, ocierając łzy
- No... - teraz ja byłem skołowany nie mniej niż Piotrek pół godziny temu
- Byłeś taki dzielny i wspaniały, i w ogóle - pocałowała mnie w policzek - Nigdy ci tego nie zapomnę, już drugi raz uratowałeś mi tyłek!
- Ale przecież... tam u Piotrka wyglądało jakbyś mi miała za złe, że go napadłem bez dowodów na tej zielonej szkole...
- Oj tam, zgrywałam się, żeby się nie rozmyślił - uśmiechała się - Wyczułam, że jemu zależy na tym, żeby ktoś wziął jego stronę i przyznał mu rację. Wcale tak nie myślałam naprawdę. To wariat i psychopata i dobrze zrobiłeś mu na tej zielonej szkole. Kocham cię, Tomek! Jesteś najlepszym facetem na świecie!
- A ty jesteś najlepszą dziewczyną - powiedziałem szczerze, ale jedna rzecz wciąż nie dawała mi spokoju - Ale mówisz, że to wariat i psychopata, ale tak chętnie zamknęłaś się z nim w łazience... Mógł ci zrobić krzywdę...
- Daj spokój, wszystko było pod kontrolą - powiedziała wesoło - To wariat, ale wciąż jeszcze dzieciak. Widziałeś jak się pogubił, gdy powiedziałeś mu, że nie dasz rady już dzisiaj zrobić kupy. Trzeba było szybko wykorzystać to, że jest taki zagubiony, bo jakby doszedł do siebie, to by na bank nie dał nam tych pieniędzy.
- Więc co się działo w tej łazience?
- Nic, usiadłam na klopie, zrobiłam co trzeba...
- ... tak po prostu? Nie... nie wstydziłaś się? - przerwałem
- Ech, Tomek, zapominasz, że ja mieszkam w bloku socjalnym. Ze wspólną łazienką na korytarzu. Z uszkodzonym zamkiem. Ile razy ktoś mi wlazł jak siedziałam na kiblu... A jak się szambo zatkało, to się trzeba było załatwiać w pokoju, do wiadra, przy mamie i rodzeństwie... Po paru takich sytuacjach uodpornisz się już na wstydliwość.
- Aha... rozumiem - bąknąłem
- Zresztą ten Piotrek naprawdę jest dziwny - dodała - Jak siedziałam na tym klopie, to prawie na mnie nie patrzył, tylko na ścianę. A jak już to patrzył mi na twarz, w oczy, a nie na dupę. Jak już skończyłam, to wziął rolkę i papieru i postawił na drugim końcu łazienki. I faktycznie musiałam po nią pójść. Ale jak się podcierałam, to znowu w ogóle nie patrzył, tylko odwrócił się w drugą stronę. Potem podeszłam do niego i bez słowa dał mi te pieniądze, a ciąg dalszy już znasz.
- Zasłużyłaś na te pieniądze - przyznałem
- Nie, ty zrobiłeś więcej - zaprotestowała - Nie wiem czy przeżyłabym takie lanie, jakie dostałeś. Jestem ci za to wdzięczna i nigdy ci tego nie zapomnę.
- Wcale nie było takie mocne - powiedziałem, trochę wbrew faktom - Ale teraz pospiesz się i wpłać te pieniądze, żeby już nic więcej nam nie groziło.
- Już biegnę! - zapewniła wesoło
- To co, widzimy się w piątek? - zapytałem na odchodnym
- Jaki piątek?! - zdziwiła się Beata - Czekasz tu na mnie, szybko załatwię tę wpłatę. A potem idziemy do mnie. Jak moja mama wyjdzie do pracy, to wyganiam rodzeństwo na podwórko, ty kładziesz się na łóżku, ściągasz majtki i robię ci najlepszy na świecie masaż, bo zasłużyłeś na niego.
- Masaż obolałego tyłka? - upewniłem się, przypominając sobie o pulsującym uczuciu pod spodenkami
- Też - Beata uśmiechnęła się zaczepnie i pobiegła w stronę urzędu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz